Życie przypomina czasem wędrówkę przez gęste krzaki. Tak naprawdę nie wiesz co jest na końcu ścieżki, jednak dopóki widzisz ją wijącą się niewyraźnie pod stopami idziesz dalej. Nie przejmujesz się... W końcu gdzieś wyjdziesz...
Sytuacja zmienia się, kiedy chaszcze robią się naprawdę duże a ścieżka znika z oczu. Wtedy mamy do wyboru dwie możliwości... albo próbujemy znaleźć ścieżkę "na wyczucie" wyszukując stopą miejsca niezarośnięte albo... zapiąć szczelnie koszulę\kurtkę i... iść na krechę... To drugie rozwiązanie spowoduje wzmożoną walkę z atakującą zewsząd "zieleniną" jednak także może nas najszybciej wyprowadzić na otwarty teren...